O Rycerzu


Słońce już wysoko stało,  swym promieniem łaskotało, dzielnego Bolesława, młodego rycerza spod Wrocławia. Właśnie dziś, o poranku rozpoczynał się Turniej Rycerski na sąsiednim, wielkim zamku. Najwięksi mistrzowie zjechali nań,  nie brakowało też najpiękniejszych pań. Nagrodą była spora z klejnotami szkatuła. Pod nią ugięła by się nawet solidna, dębowa póła. Bolek szykował się do turnieju  i choć śmiałków było wielu, chciał by jego właśnie dostrzegła piękna wybranka. Od dawna czekał na swój debiut w tych rycerskich szrankach. 
„Ech prawdziwy ze mnie Pan, budzę się i mam  konkretny plan” – tak się cieszył całkiem z rana gdy wstał z łoża i  wyprostował kolana.
Dzień zaczynał od  śniadania, chciał więc spożyć jakieś dania. 
„Czy zjeść patelnię mięsiwa, czy  lepiej gotowane warzywa? Albo może nie jeść wcale, lecz czy tak  właśnie będzie doskonale?”.
Czas płynął nieubłaganie a on …  nadal nie był pewien co ma wybrać na śniadanie.
„Ech nic nie zjem strata moja,  biegam tylko po pokojach. Stracę może lekką tuszę, trudno nie ma czasu, przecie do zbrojowni wnet udać się muszę”!
Wezwał gromko sługi swoje: „Przynieść mi tu ciężkie  zbroje”.
Miał ich w zamku całkiem sporo: „znowu wybór trudny, tylko nie to… Bolo”. 
Stał przed nimi, kalkulował, a czas płynął, nawet żywo… galopował.  Każda miała mocne strony, jedna do ataku lepsza, druga do obrony. Może hełm z wyciętą dziurką, albo ten z podwójną rurką?
„Cóż za trudność niesłychana – taki wybór wcześnie z rana ! ”.
Już południe było, gdy rycerskie bractwo śpiewem rozpoczęcie turnieju oznajmiło. To go całkiem zaskoczyło. Teraz lekko  poirytowany, musiał zmienić swoje plany.  Krzyknął zatem do giermka swego:” Leć mi to po stajennego ! Szybko konie mi tu siodłać macie, choćby z pośpiechu  miały Wam pospadać gacie!” 
Konie jego ulubione trochę były zaskoczone. Grom - ogier wielki jak dom, wytrzymały lecz z charakteru lekko niestały. Sokół – bardzo zwinny, szybki ale oddech dziś miał jakiś dziwnie płytki. Oba patrzyły na niego  swoimi dużymi oczami, jakby były zaciekawione turniejowymi konkursami. Bolek zasępił się okrutnie: ” Przeleciało mi południe”. I tak myślał dłuższą chwilę, aż usiadły nań motyle.
Zastał wieczór Bolesława i jak bańka jego sława… rozpryskała się dookoła, pot skapywał z jego czoła. Nie zostało nic z tych planów, choć dołączyć chciał do Panów. Turniej skończył się już dawno, pozostało tylko jadło. I wybranka zawiedziona, raczej to nie będzie jego żona.

Jaki morał z tej historii, nie o chwale ani glorii?
Bądź dobrze przygotowany, wtedy zrealizujesz swoje plany. Czas nie stanie, więc człowieku działaj szybko, choć bez pośpiechu. I w czasie pokoju szykuj się do wojny. Wróg będzie trząsł portkami, a Ty - będziesz spokojny. Tego właśnie życzę Wam i biegnę… zrealizować jakiś nowy plan ;)