Jeśli zdarzy się, że co jakiś czas nie uda się osiągnąć swojego celu, czy dobrze wykonać zadania, na ogół nie działa to na nikogo demotywująco. Jednak gdy spotyka Cię jedna porażka za drugą, poziom motywacji, wiary w powodzenie spada gwałtownie. Zaczyna robić się nerwowo. Pod wpływem stresu człowiek próbuje chaotycznie zmieniać zasady, procesy, panicznie szuka jakiegoś złotego środka by tą sytuację odmienić. Często pracuje naprawdę ciężko, angażuje się całym sobą, pozostawiając z boku zaspokajanie innych potrzeb. W większości przypadków efekty są niestety... zdecydowanie niezadowalające, a cel zdaje się coraz bardziej odległy. W skrajnych przypadkach osoba, która wpadła w tą pułapkę zaczyna powątpiewać w swoje kompetencje, możliwości i na końcu rezygnuje ze swoich planów, wycofuje się z ich realizacji. Czy jednak można uznać, że na klęski nie można lub nie wypada sobie pozwolić? Zdecydowanie nie. Są one niezbędne do tego by osiągnąć trwały sukces, a nie jedynie jego złudzenie, które nie oprze się pierwszemu kryzysowi. Ważne by z każdej porażki wyciągać to, co dobre, wartościowe i naprowadzające na sukces. Trzeba konsekwentnie działać, przeć do przodu i eliminować kolejne błędy.
Gdzie zatem tkwi problem, dlaczego mimo wysiłku nie udaje się osiągnąć sukcesu?
W przypadku niepowodzenia naturalnym mechanizmem jest korygowanie działań, poprawianie projektu itp. To dobra zasada pod warunkiem, że są to zmiany konieczne, a nie zbędne, które spowodują utratę kontroli i przeniosą nas do punktu startowego. Bezwzględnie trzeba ocenić co się sprawdza, a co utrudnia realizację planu. Następnie skupić się na wyeliminowaniu lub korekcie tych czynników, które decydują o porażce całego projektu. Co ważne nie modyfikujemy ich wszystkich jednocześnie, działamy selektywnie i w uporządkowany sposób.
Porażka jest jak upadek twarzą w błoto. OK, trzeba wstać otrzeć brud, zastanowić się co zmienić i ruszyć do dzieła. Nie warto marnować czasu na "lizanie ran" i dawanie sobie czasu na ich zagojenie. Wbrew pozorom takie rzeczy nie zabijają, raczej statystycznie... wzmacniają.
Przekonanie samego siebie, że jest się aktualnie kompletnym nieudacznikiem jest dość łatwe. Niestety w druga stronę jest dużo trudniej. Nie pozwól zatruć się tą myślą, tylko racjonalnie i obiektywnie zastanów się jak te chwilowe niepowodzenia i klęski doprowadzą Cię do sukcesu. Często jesteś już całkiem blisko by go osiągnąć, więc warto wykrzesać jeszcze trochę sił i działać. Nieważne ile razy upadłeś, ważne, że za każdym razem wstajesz.
Budzisz się rano i myślisz : "dziś zdobędę 5 klientów, z którymi podpiszę umowę". Świetnie, ale realizujesz kontakty i po pierwszej dziesiątce nadal słyszysz: "nie jestem zainteresowany". Puls przyspiesza, lekka panika kto mógłby w końcu powiedzieć TAK. A gdybyś rano powiedział sobie :"dziś na pewno 10 klientów mi odmówi. Muszę ustalić, które argumenty zupełnie do nich nie trafiają i wprowadzić inne, które będą skuteczne. Muszę ustalić jak zmienić sposób prezentacji. Dodatkowo powinienem przygotować liczniejszą grupę by zdobyć te kontrakty." Co ciekawe, dzięki temu unikniesz jeszcze jednej pułapki. Gdyby jakimś cudem udało Ci się podpisać te 5 umów na 5 podjętych prób, możesz sobie pomyśleć "jestem najlepszy, the beściak yeah" i spokojnie osiąść na laurach. W przypadku porażki w kolejnych dniach - ciężko i jakże boleśnie będzie zstąpić z piedestału własnej "boskości";)
"Najlepszy moment, by przerwać pisanie jest wtedy, gdy idzie ci całkiem dobrze i wiesz, co się wydarzy dalej." Ernest Hemingway.
Najgorsze dla osiągnięcia sukcesu są braki w wizji jutra. Coś poszło nie do końca dobrze, zamykam drzwi i nie wiem co zrobię dalej. W takich sytuacjach nie pozwól sobie na przerwę, brak pomysłu. Weź oddech i nie zostawiaj spraw samym sobie. Dopiero wtedy gdy będziesz wiedzieć jaki zrobisz kolejny krok, możesz przerwać realizację projektu. Planując przyszłość sam szybko wrócisz do gry, bo będziesz chciał sprawdzić czy to się uda. Wiem z własnego doświadczenia, że w chwilach zwątpienia, zmęczenia nie warto odpuszczać. Przerwa nie przynosi odpoczynku, gdy osobisty umysł bije się dotkliwie z własną bezradnością.